14.12.2011

there will be ups and downs

Ktoś był wczoraj u fryzjera :) I ktoś prawie przyprawił biedną fryzjerkę o palpitacje serca i załamanie nerwowe, a wszystko przez swoje wymysły... chociaż zwykle staram się (co nie znaczy, że zawsze się udaje) nie byc upierdliwą, to wczoraj chyba byłam. nie mogłam porozumiec się z fryzjerką, ja uparcie swoje, a ona swoje... w końcu poddała się i zrobiła kolor, tak jak chciałam, ale była przerażona, bo stwierdziła, że czegoś takiego jeszcze żadna klienktka jej nie wymyśliła i bała się, że wyjdzie jedna wielka katastrofa. ale uspokoiłam mówiąc jej, że to w sumie tylko włosy i nawet jak będzie tragicznie, to przeze mnie, bo to ja się uparłam, no i najwyżej następnym razem zrobimy coś zupełnie innego. na szczęście wyszło dobrze, tak jak planowałam i nawet fryzjerce kamień spadł z serca, jak zobaczyła efekt końcowy :)

niestety nie mam dla was fotek nowego koloru, ale zrobię jakieś na pewno.
na razie zestaw sprzed paru dni (bardzo niesystematyczna jestem ostatnio, bardzo... i na dodatek jakoś tak wszystko nie po kolei dodaję)

spódnica, torba - H&M
bluzka, rajtki, kamizelka - no name
czapka - Cropp
buty - McArthur



3 komentarze: