6.03.2012

heaven just can’t have you








Nastąpił bunt na pokładzie, kompletny, zupełny, bez porozumień, kompromisów i negocjacji. Zastrajkował mój kręgosłup. Oczywiście ja, jako ja, czyli stworzenie z lekkim przemieszaniem i poplątaniem - w takiej sytuacji zareagowałam atakiem maksymalnie głupiego, histerycznego, pozbawionego sensu i wyciskającego łzy z oczu śmiechu. No cóż... Nie pierwszy raz i nie ostatni. Chyba fitness jednak nie do końca mu służy. Chyba powinnam dac mu trochę odpocząc. I może dobrym pomysłem byłby powrót do regularnych wizyt na pływalni... Tylko musiałabym pokonac niechęc do zanurzania się w zimnej wodzie... Zimna woda na pleckach... Brrrr!! Jak ja tego nie lubię. Ale dla zdrowotności pływanie byłoby wskazane. 

płaszcz - Gestuz
buty - Caterpillar
beret - no name
spodnie - Zara
czaszko - sweter - New Yorker

5 komentarzy:

  1. love it. i like so much your blog!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hi!! LOve your style!! i follow you!! Please, follow me too!!
    Thanks and kisses from spain!
    www.atacadas.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pretty coat!

      http://forallthatjas.blogspot.com/

      Usuń
  3. I love your skull top! I love skull prints! :)

    Jenn
    The Pink Lemonade Girl

    OdpowiedzUsuń